Czego jednak można było oczekiwać?
Wielu polskich trenerów zapatrzonych jest w chiński model szkoleniowy i próbuje go z mniejszym lub większym powodzeniem przeflancować na Polskę i Europę.
Chyba nie widzą jednego: chiński tenis stołowy jest ściśle sprzężony z komunistycznym, reżimowym, dyktatorskim i zbrodniczym systemem sprawowania władzy.
A to niesie za sobą konsekwencje.
Już to powinno definiować zupełnie inne podejście do sportu jako takiego w państwach wolnej demokracji!
Jak to jest, że rodzone dzieci pingpongowych chińskich mistrzów urodzone, wychowane i w Europie, czy innych krajach poza Chinami i często szkolone przez świetnych chińskich trenerów nigdy nawet nie powąchały sukcesów ich rodziców, czy koleżanek i kolegów urodzonyvh i szkolonych w Chinach?
W krajach cywilizowanych, demokratycznych sport jest sposobem na życie, hobby, utrzymaniem kondycji, przedłużenie dobrego stanu zdrowia, a nawet swoistą terapią od problemów dnia codziennego.
A nie sposobem na zaistnienie, czy wręcz przetrwanie.
I bardzo dobrze.
Z drugiej strony coraz mniej dzieci garnie się do sportu wysoko kwalifikowanego, a i system szkolenia w bogatych krajach tego nie ułatwia.
Weźmy takie Niemcy w których mieszkam od przeszło 20 lat, a obydwie córki są w kadrach narodowych tego kraju.
Można policzyć na palcach może 2 rąk, gdzie w przeszło 80-cio milionowym kraju system pozwala na treningi 2 razy dziennie połączone ze szkołą.
Tzw sportowe internaty to niezwykła rzadkość, a i tak rodzice dzieci garnią się do nich bardzo niechętnie.
Z tego powodu, ażeby wypełnić limity miejsc narzucone przez Ministerstwo Sportu dane dyscypliny (w tym tenis stołowy) biorą do ośrodków dzieci często przeciętnie utalentowane, a nawet z przysłowiowej łapanki wykorzystując np. nadmierne ambicje rodziców, czy wzbudzając w kandydatach wygórowane nadzieje na osiągnięcie wyniku sportowego.
Wiem o czym piszę, bo mam jedną z córek, która w takim ośrodku jest od przeszło 2 lat.
Miesięczne czesne w tym świetnie wyposażonym i zorganizowanym ośrodku to prawie 2 tys. euro, które pokrywa państwo lub sportowe fundacje.
Do dyspozycji świetne warunki socjalno-bytowe, ok.10 trenerów i ich pomocników, biuro, fizjoterapia, psychoterapia, współpraca ze szkołami, sytem kreowania i monitorowania kariery sportowej, żeby tylko…
Jest i oczywiście sporo minusów tego systemu, ale to nie na to czas.
A i tak wielu świetnych, utalentowanych zawodnikow naszego zachodniego sąsiada nie decyduje się na taką opcję.
Boll, Solja, Klee, Kaufmann, Ovtcharov i wielu, wielu innych zawodników i zawodniczek nigdy się na to nie zdecydowało lub pobyt w takich ośrodkach w wieku dziecięcym, czy młodzieżowym był epizodyczny.
Wielu innych po 1-2 latach pobytu rezygnowało roczarowanych lub z powodu notorycznych kontuzji.
Ażeby oddać sprawiedliwość są też osoby, które trenując w takich ośrodkach osiągały i osiągają sukcesy (Filus, Mitelham – zresztą tak naprawdę nauczona i wychowana w lokalnych warunkach przez rosyjskiego trenera).
Sport wyczynowy w warunkach demokracji i państw wolnościowych (wolę to niż wyświechtane i zmanipulowane określenie demokracja liberalno-demokratyczyna) jest dla osób, które czerpią motywację z pobudek wewnętrznych.
Często inspiracją są ich własne wrodzone ambicje, chęć poprawienia sytuacji finansowej, ambitni rodzice, przykłady wielkich sportowców, tradycje w uprawianiu danej dyscypliny w tym, czy innym kraju.
Często położenie geograficzne, klimat decydują w wolnych krajach o byciu potęgą w tej, czy innej dyscyplinie.
Kraje alpejskie brylują w sportach zimowych nie licząc się praktycznie w sportach letnich.
Z kolei zawodnicy z ciepłych krajów to potęgi w biegach.
Ale już gry zespołowe rozgrywane pod dachem są już bardziej uniwersalne w osiąganiu dobrych wyników, bo warunki klimatyczne nie odgrywają tu istotnej roli, a bardziej infrasktura i jakość systemu.
W krajach wolnych ludzie nie są zmuszani systemowo, czy politycznie do uprawiania sportu.
Jak systemowo to już bardziej zachęcani, niż zmuszani (stypendia, sponsorzy, pomoc w zorganizowaniu odpowiednich warunków socjalno-bytowych, pomoc w zdobyciu wykształcenia, a potem w znalezieniu dobrej pracy).
Zadam też takie pytanie: czy Chiny w kobietach, byłyby takie bezkonkurencyjne, gdyby w żeńskim tenisie stołowym były do wygrania większe pieniądze?
Na pewno nie.
Ruszyłaby wielka machina finansowo – sponsorsko – szkoleniowa, która przynajmniej wyrównałaby szanse medalowe na najważniejszych w ciągu najbliższej dekady.
Przykład pokrewnej dyscypliny: tenisa sam się niesie na usta.
Nie mówiliśmybyśmy wtedy tylko o wspaniałym chińskim, komunistycznym systemie.
Tylko zapewne mielibyśmy parę innych, równie dobrych: niemieckim, szwedzkim, rumuńskim, może polskim…
Ileż to utalentowancy dziewcząt i kobiet w Europie przedwcześnie kończy swoje kariery w obliczu słabych perspektyw finansowych.
Z samych Niemiec znam ich bez liku.
Natomiast w takich państwach jak Rosja, czy Chiny sport wyczynowy jest częścią propagandy i manipulacji własnym społeczeństwami jak i społeczeństwem globalnym.
Do tego do uprawiania sportu zachęcani są dostaniem paszportu, ułatwieniem w dostaniu wizy, czy wyjazdem w późniejszych latach na zachód.
A gdy do tego dodamy, że ci naprawdę najlepsi za cenę politycznego milczenia opływają w luksusy, są milionerami i państwowe poparcie to sprawa motywacji do uprawiania sportu wydaje się jasna.
Ale, czy to nie chore?
Ludzie przecież tak myślą:jak może być źle u nas skoro nasi sportowcy są najlepsi na świecie?
Albo: jak może być tam źle skoro ich sportowcy tyle wygrywają?
O ile w tym pierwszym przypadku jeszcze to funkcjonuje, bo represyjna władza ma pod kontrolą media to w tym drugim już nie.
A jeśli patologie się zdarzają w krajach demokratycznych to są one coraz bardziej piętnowane, a winni surowo karani.
Internet, niezależne dziennikarstwo, dziennikarstwo śledcze i przeobrażenia społeczno-obyczajowe coraz wyraźniej pokazują i piętnują siłowe i brutalne systemy szkoleniowe.
Widzimy to na przykładzie afery z dziećmi – łyżwiarzami figurowymi Rosji na ostatnich IO lub ujawnionej aferze pedofilskiej gimnastyczek USA.
Coraz bardziej widać, że ludzie, rodzice, dzieci, zawodnicy nie zgadzają się i nie tolerują autokratycznych i nie mających nic wspólnego z pedagogiką, czy psychologią metod szkoleniowych.
W Niemczech wystarczy jedno nieostrożne zdanie na czacie z zawodnikiem, czy zawodniczką, by wylecieć z pracy lub zabruździć sobie kartotekę.
Jest to zapobiegawczo monitorowane, a co jakiś czas dostaję zaproszenia jako rodzic, czy trener do uczestniczenia w różnych formatach zajęć prewencyjnych.
Są to videokonferencje, wykłady, szkolenia, ankiety itp.
Tymczasem to co staje się powoli normalne w demokracjacj jest abstrakcja, a raczej utopią w reżimach typu Rosja, czy Chiny.
Zadaję więc fundamentalne pytanie: czy trzeba korzystać z wzorców szkoleniowych państw, ktore strzelają do wlasnych obywateli, niewolą ich, bądź każą strzelać do ludzi, którzy chcą sami być wolni?
Idąc dalej zadaję kolejne kontrewersyjne, prowokujące pytanie: czy korzystanie z wzorców wypracowanych w takich państwach nie powoduje negatywnych następstw u nas?
Ażeby to bardziej obrazowo ująć: co lepsze – mistrz zniewolony, czy mistrz wolny?
Ps.
W Chinach grają w pingponga, a na Ukrainie wolni ludzie walczą o przetrwanie.
Tam milczące przyzwolenie na zbrodnie, tu mimo wszystko solidarność i wsparcie Europy i wolnego świata.
Z czego i z kogo warto czerpać?
Zbyszek Stefański
Portal www.time-out.pl powstał w głowie 2 osób Zbyszka Stefańskiego i Rafała Kurowskiego. Nie udało mi się ustalić dokładnej daty rozpoczęcia naszej działalności. ale po kolei....
Czytaj więcej
Dodaj komentarz