Gorący news

Zapraszamy na zakupy do sklepu stacjonarnego i internetowego www.ustefiego.pl

 

<

Chorujemy na brak autorytetów

Polski tenis stołowy choruje na brak autorytetów – czytaj wzorców do naśladowania.

Może to praprzyczyna dołowania dyscypliny?

Olbrzymią szansę na bycie autentycznym autorytetem miał Adam Giersz.

Miał wszystko: niesamowitą generację zawodników, popularność dyscypliny,  dziennikarzy po swojej stronie, sukcesy.

Zmarnował to uciekając świadomie w świat pieniądza i polityki.

Wykorzystując przy tym bezkompromisowo luki w prawie ( a myślę tu o konflikcie interesów) po 1989 roku zaczął handlować sprzętem ze swoją rodziną będąc jednocześnie członkiem zarządu, a nawet prezesem PZTS-u.

Do tego do spółki z innymi otoczył się w kolejnych zarządach swoimi przedstawicielami handlowymi.

Pamiętam jak z wypiekami na twarzy słuchałem jego opowieści z turniejów Europa – Azja z niezapomnianym Andrzejem Grubbą.

Po krótkim czasie stwierdziłem jednak, że jego widza o tenisie stołowym jest na poziomie gazeciarsko-krzyżówkowym…

Kasa, kasa, kasa…

Idealną osobą byłby (jest?) Jurek Grycan.

Charyzmatyczna osobowość, kopalnia wiedzy.

Tytan pracy, ale już gorszy organizator.

Człowiek pełen pasji i zaangażowania.

Ale czy można sposób na życie, religię, sposób postępowania tłumaczyć tylko i wyłącznie własną życiową filozofią?

Czy to czasami nie ucieczka od nieuchronności i od pewności, że tam potem nic nie ma?

Do tego ta fascynacja Chinami i często chorymi realiami uprawiania tenisa stołowego w tym zniewolonym komunistycznym kraju.

Nie jestem przekonany…

Dla mnie kandydatem na autorytet polskiego tenisa stołowego byłby śp. Andrzej Kawa.

Oddany, kochający dyscyplinę, pryncypialny, uczciwy, mający zasady, a przy tym wizję.

Szkoda, że tak wcześnie odszedł…

Do kogo może się dzisiaj odwoływać młody trener nie umiejący sobie poradzić z ważnymi decyzjami?

Kogo się może zapytać młody zawodnik na rozdrożu?

A może jest tak, że to MY sami świadomie lub nieświadomie (ze mną na czele?) niszczymy rodzime autorytety.

Takie polskie piekiełko: zawiść, małostkowość, zazdrość, brak szacunku.

Jesteśmy za słabi, by nie mieć autorytetów i przykładów do naśladowania…

Z.S

Ps. może Lucek do tego dorasta?

 

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Komentarze

czyt. / 7.09.2017

Teza że: „Polski tenis stołowy choruje na brak autorytetów – czytaj wzorców do naśladowania” jest nieprawdziwa, żeby nie powiedzieć prymitywna. Nie można budować ogólnych racji na niechęci do Adama Giersza. Nie można postrzegać tenisa stołowego przez pryzmat Giersza – nielubianego przez autora.
Autorytety są na każdym kroku. Na każdym kroku są też osoby, o których w kategoriach godnych naśladowania mówić nie można. I tak, żeby szybko obalić tezę Zbigniewa Stefańskiego, można się powołać na pewien wzorzec. Tym wzorcem jest Andrzej Grubba. Przykład talentu, ciężkiej pracy, właściwie – talentu do ciężkiej pracy i sportowych sukcesów. Czy to nie jest przykład godny naśladowania? Czy Leszek Kucharski, chyba jako jedyny w powojennej historii finalista mistrzostw świata, to nie jest ktoś, kogo warto stawiać za wzór?

czyt. / 7.09.2017

Wreszcie, czy nie warto zbliżyć się do sukcesów Tomasza Krzeszewskiego i Lucjana Błaszczyka (w kolejności dowolnej)? Czy jakość treningu i podejście do pracy Lucka nie jest godne naśladowania?
Swego czasu sam pan, Panie Zbyszku, pytał Andrzeja Kawę (cytuję z pamięci): „Andrzej, czy ty się nie pogubiłeś?”. A teraz pisze Pan o nim, jako wspaniałym człowieku. Cóż, czasem trudno, ale trzeba brać odpowiedzialność za każde wypowiadane lub napisane słowo, bo nie wypada zapominać o tym, o czym się pisało.
Nieco odwracając tezę, można zapytać, jakie autorytety ma niemiecki tenis stołowy. Czy Boll i Jörg Roßkopf wypełniają tę lukę?

czyt. / 7.09.2017

Sam pan, Panie Zbyszku, chce na każdym treningu być autorytetem. Takim samym jak dziesiątki trenerów w Polsce. Dlatego pisanie o braku osób godnych naśladowania nie do końca mi się podoba.
Walczący o poprawę rywalizacji Krzysztof Piwowarski wzbudza szacunek, jako pionier chęci zmian. Sama zadaje sobie pytanie, dlaczego, jeżeli system rywalizacji nie przyciąga kibiców, sponsorów, tego systemu nie zmieniać.
Swoją drogą, mam nie tyle poważne wątpliwości, ile zastanawiam się, czy stawiani przez Pana za wzór Grycan i Błaszczyk mogą kandydować do grona przykładów do naśladowania w polskim tenisie stołowym.
Pozdrawiam (czyt.)

Z.S / 7.09.2017

Widzi pan – to, że ktoś może się kiedyśpogubił nie oznacza, że nie może być koniec końców autorytetem. Dlatego biorę odpowiedzialność za swoje słowa. Z drugiej strony można się czasami mylić. Czas i życie przynosi różne sytuacje i doświadczenia. To co było dla nas racją wtedy, dziś staje się pytaniem. Sam często się zastanawiam, co ja wiem. I często stwierdzam, że niewiele…

NEWSLETTER

Zapisz się do newslettera i bądź zawsze na bieżąco

O nas

Portal www.time-out.pl powstał w głowie 2 osób Zbyszka Stefańskiego i Rafała Kurowskiego. Nie udało mi się ustalić dokładnej daty rozpoczęcia naszej działalności. ale po kolei....
Czytaj więcej

Na skróty

Facebook

Znajdź nas na Facebooku