Gorący news

Zapraszamy na zakupy do sklepu stacjonarnego i internetowego www.ustefiego.pl

 

<

Jeszcze raz o kobietach


Mamy taki wewnętrzny ranking na naszym portalu. Dotyczy on najczęściej otwieranych stron. Okazuje się, że zdecydowanie góruje artykuł zatytułowany: Krótka analiza kobiet. Gdyby tylko tak zainteresowanie naszymi paniami przekładało się na wyniki przez nie osiągane.

Image

fot Christoph Jesarek

Jakie są przyczyny, że w najnowszej historii polskiego kobiecego tenisa stołowego nie osiągnęliśmy praktycznie żadnego znaczącego wyniku? Jedyny sukces, który mi przychodzi do głowy to półfinał MMP Ani Januszyk w Gdańsku 10 lat temu. Poza tym żadnego medalu od zgoła 30 lat na ME, już o MŚ nie mówiąc.
A przecież w sąsiednich krajach w różnych okresach czasowych mieliśmy lub mamy europejskie potęgi tenisowe.
Na Węgrzech, w Jugosławii, Rumunii, Białorusi, Rosji, Czechach pokazano nam i pokazuje się nadal jak można zdobywać medale. Takie nazwiska jak: Hrachova, Urban, Perkucin, Popova, Batorfi, Toth, Boros, Pavlowicz, Ganina, Steff, Badescu wyszły spod rąk trenerów pracujących w Europie wschodniej. Co do Niemiec porównywanie jest trudne ze względu na środki finansowe, którymi ten kraj dysponuje. Ale proszę mi nie mówić, że w wyżej wymienionych krajach zza byłej żelaznej kurtyny jest więcej pieniędzy na szkolenie kobiet. Wręcz przeciwnie – w Czechach nie ma żadnego ośrodka centralnego. A a wszyscy najlepsi uciekają do byle jakich lig w zachodniej Europie. Mimo to Czeszki ostatnio ośmieszyły nas w eliminacjach do ME.

Było i jest więc od kogo się uczyć.

Czego brakuje byśmy przynajmniej w okresie jednego tenisowego pokolenia dochowali się 2-3 zawodniczek dobrej europejskiej klasy? A przez „europejską klasę“ rozumiem kogoś kto potrafi ograć każdą zawodniczkę z Europy, wygrywa od czasu do czasu jakiś dobrze obsadzony turniej i ma w swojej kolekcji medale z ME. Takim świetnym przykładem ilustrującym moje pojęcie „europejskiej klasy“ w kategorii mężczyzn był w męskim tenisie Tomek Krzeszewski. Doskonały deblista, a i w singla potrafił np. zagrać w finale Międzynarodowych Mistrzostw Niemiec. Był też świetnym partnerem dla Lucka Błaszczyka w turniejach drużynowych, gdzie potrafił ograć każdego.

Dlaczego nie udaje się ta sztuka naszym paniom?

Pingpong kobiecy jest w wielu środowiskach traktowany jeszcze nie do końca poważnie. Nie jest też przypadkiem, że centralny ośrodek dla pań powstał wiele lat później niż ten męski w Gdańsku.

Przez wiele lat pseudoteorie wypowiadane ustami pseudodziałaczy i nibytrenerów zabijały rozwój damskiego tenisa w Polsce. Nawet nie chce mi się tego powtarzać, bo pokazuje to tylko dyletanctwo wielu jeszcze aktywnych tenisowo osób. Od czasu do czasu pojawiały się wielkie talenty. Zdobywały i zdobywają medale na ME kadetki i juniorki, ale potem źle prowadzone, bez wsparcia z centrali, często będące obiektem trenerskich przepychanek rozmieniają się na drobne. Jest faktem, że panie nie potrafią grać tak widowiskowo w tenisa jak mężczyźni. Nie są takim magnesem przyciągającym rzesze kibiców – ale tak nie musi być!

Sądząc po ilości odsłon artykułów dotyczących naszych pań jest to niewykorzystane pole do popisu.

Zastanawia mnie fenomen kobiecego tenisa ziemnego. Sam jako kibic równie chętnie oglądam zmagania tenisistek, jak i tenisistów. Wdzięk, gracja i sexapil jest równie atrakcyjne jak siła gry u panów. 

Myślę, że każdemu trenerowi kadry rozpoczynającemu pracę z kadrą kobiet naprawdę nie jest łatwo. Jednak warto i trzeba próbować czegoś nowego, innego, twórczego. Nie bać się zaryzykować. Innym się to przecież udaje. Trzeba pokonać mentalne granice niemocy, budować precedensy, być katem i przyjacielem na treningu zarazem. I umieć się porozumieć pośród tabunów niełatwych działaczy i trenerów.

Czy Leszek Kucharski temu podoła? Nie wiem. Wiem jedno: już paru, być może lepszych fachowców połamało sobie na tym zęby. Ale Leszek ma też niepowtarzalną szansę. Jeszcze nigdy Polska nie miała tak świetnej, utalentowanej grupy juniorek.

Na koniec kilka wniosków mogących pokazać problemy i kierunek działań:

1. zbyt mała ilość trenerów i klubów zajmujących się szkoleniem kobiet
2. brak międzynarodowych kontaktów – obozy, treningi
3. słaba, grana złym systemem liga
4. brak koncepcji kierowania karierą zawodniczek po wieku juniorki
5. absolutna klapa jeśli chodzi o medialność kobiecego tenisa
6. skłócone, żeńskie środowisko trenerskie
7. przekonanie trenerów „że ja wiem wszystko najlepiej“
8. niewiara w osiągnięcie przez nasze kobiety sukcesu „bo tak zawsze było“

Zbyszek Stefański

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

NEWSLETTER

Zapisz się do newslettera i bądź zawsze na bieżąco

O nas

Portal www.time-out.pl powstał w głowie 2 osób Zbyszka Stefańskiego i Rafała Kurowskiego. Nie udało mi się ustalić dokładnej daty rozpoczęcia naszej działalności. ale po kolei....
Czytaj więcej

Na skróty

Facebook

Znajdź nas na Facebooku