Obserwując zawodowy tenis stołowy nie sposób się oprzeć refleksji, że Europa jest w odwrocie. Do niedawna było jeszcze tak, że przynajmniej w kategorii mężczyzn zawodnicy starego kontynentu czasami niespodziewanie dla samych siebie (patrz Werner Schlager) zdobywali najwyższe trofea.
Dzisiaj praktycznie tylko Timo Boll jest w stanie zagrozić najlepszym Chińczykom. Tak było na zeszłorocznym Pucharze Świata, gdzie Timo pogrążył 3 najlepszych zawodników rodem zza Wielkiego Muru. Dzisiaj jednak nie ma on już praktycznie żadnego wsparcia w Europie.
Vladimir Samsonov – jak sam twierdzi – nie wygrał z żadnym Chińczykiem z czołowej trójki tego kraju od 3 lat. Jak uważa jego był trener Amizic – Vladi nigdy nie chciał przekroczyć tej cienkiej (a decydującej) linii pomiędzy obowiązkiem, a pasją na treningu. Czytając ostatnio wywiad z nim można jednak zauważyć pewne zmiany w jego myśleniu. Chyba zdaje sobie sprawę, że po zdobyciu wszystkiego w Europie jest to jego ostatnia szansa na wygranie MŚ, czy IO. Zaglądając bowiem w metrykę tego zawodnika widzimy już 30 lat.
Na ile jego ambitne zapowiedzi okażą się prawdziwe zobaczymy na zbliżających się MŚ w Zagrzebiu. A już za rok jest jego być może ostatnia szansa zdobycia olimpijskiego złota w Pekinie.
Schlager, Kreanga, Primorac, J-M Saive, Waldner, Persson to już zawodnicy w wieku 35-40 lat. Biologia działa nieubłaganie, a następców nie widać.
Maze poza ćwierćfinałem 3 lata temu, kiedy to ograł na loba Wang Hao, nic potem nie wygrał.
Reklamowany przez ostatnie lata Suess, w singla nie zdobył żadnego znaczącego tytułu. Tak naprawdę to się ośmieszył na ostatnich Mistrzostwach Niemiec przegrywając o 16 z mało znanym zawodnikiem w stosunku 0-4. Ten zawodnik powoli staje się jednym z europejskich rzemieślników. A tego obrazu nie mogą zmienić jego sukcesy deblowe i drużynowe wraz z Timo Bollem i spółką. W istocie rzeczy tenis stołowy jest sportem indywidualnym i to wyniki w singla decydują o światowej klasie zawodnika.
Ovtcharov, Baum dopiero zaczną się liczyć, kiedy będą wygrywali w dorosłym tenisie stołowym. Choć tu widzę nadzieję na lepsze czasy. Ich pojedyncze sukcesy (Baum to aktualny młodzieżowy mistrz Świata, Ovtcharov ma za sobą udane mistrzostwa Europy) powinny znaleźć teraz potwierdzenie w konfrontacji z najlepszymi Azjatami.
Europa nie ma tego, z czego była znana od dziesięcioleci: pomimo przygniatającej czasami dominacji Chińczyków zawsze się znalazło kilku europejskich zawodników mogących ograć najlepszych. Takie nazwiska jak: Jonyer, Gergely, Klampar, Orlowsky, Pansky, Kalinic, Surbek, Primorac, Lupulesku, Grubba, Kucharski, Waldner, Persson, Appelgren, Lidh, Carlsson, J-M Saive, Gatien, Korbel, Kreanga, Schlager zdobywali w ostatnich 30 latach medale MŚ bądź IO. A były też i czasy w latach 90-tych, gdy szwedzka generacja wsparta kilkoma innym wspaniałymi zawodnikami (m.in A.Grubbą) wygrywała prawie wszystko, co mogła.
Co dziś w światowym tenisie stołowym znaczą Szwecja, Czechy, Węgry, zawodnicy z byłej Jugosławi, z Rosji, a nawet z Polski?
Jakie są przyczyny takiego zastoju w Europie? I co należy robić, aby kryzys trwał jak najkrócej?
Na te pytania i na inne postaram się odpowiedzieć przy okazji drugiej części mojego felietonu.
Zbyszek Stefański
Portal www.time-out.pl powstał w głowie 2 osób Zbyszka Stefańskiego i Rafała Kurowskiego. Nie udało mi się ustalić dokładnej daty rozpoczęcia naszej działalności. ale po kolei....
Czytaj więcej
Dodaj komentarz