Gorący news

Zapraszamy na zakupy do sklepu stacjonarnego i internetowego www.ustefiego.pl

 

<

Krzysztof Piwowarski pisze

Kończy się sezon 2016/2017, nie przyniósł nic nowego, jeżeli uznać, że nieoczekiwana zamiana miejsc była zapowiadanym krokiem. Superliga w ostatnią niedzielę zakończyła rywalizację, wszyscy robili dobrą minę dla mediów, ale to nie był dobry sezon polskiego tenisa stołowego. Rozdmuchana Superliga nie zrobiła nic dobrego dla podniesienia poziomu wyszkolenia polskich zawodników, a co najwyżej uniosła ego niektórych działaczy powyżej progu przyzwoitości.

Jestem jednym z nielicznych, którzy uważają, że polska Superliga wcale nie podnosi poziomu polskiego tenisa stołowego. Jak polscy zwodnicy byli słabi, tak są nadal i żadne poprawianie sobie poziomu endorfiny przez kontraktowanie „gwiazdeczek” tenisa stołowego nie zmieni polskiego pingponga.

To jest myślenie działaczy, którzy myślą, że jak kupią Ferrari, to zmienią polski przemysł motoryzacyjny. Tacy być może kierują właśnie polskim tenisem stołowym.

Ostanie MŚ w Düsseldorfie pokazały, że nie zrozumieliśmy, na czym polega zmiana w światowym tenisie stołowym. Jeżeli mieliśmy czas klasycznej deski, który zmiotła epoka „Srivera”, teraz przyszła epoka plastikowej piłeczki. Ile ona potrwa, nie wiem. Bo czy warto przestawiać się na zmianę techniki, czy przeczekać i grać jakby nic się nie zmieniło?

Polski tenis stołowy raczej bierze na przeczekanie, bo więcej słychać utyskiwań na plastik, że taki jakiś inny, niż widać próby dostosowywania się do zmian. Podobnież jest i w Europie, która została w poczekalni „Sriver” i macha tą paletką jak było po staremu.

Miałem nadzieję, że redaktor WO swym krytycznym postrzeganiem świata pingpongowego dostrzeże te zmiany i obwieści je w kraju – Idzie Nowe – ale woli smędzić o sile polskiej Superligi i podlizywać się działaczom PZTS.

Trwa zgłaszanie kandydatur na trenera w Ośrodku w Gdańsku. Z treści ogłoszenia bardzo nie wynika, o jakiego trenera chodzi, czy (eufemistycznie) o głównego, czy o pomocniczego, niech się martwią kandydaci, mnie w tych warunkach brak jednego podstawowego wymagania:  znajomości co najmniej języka angielskiego oraz chińskiego. Brak znajomości tych podstawowych języków dyskwalifikuje każdego kandydata (w przypadku kandydata z obcego kraju niezbędna byłaby oczywiście znajomość języka polskiego). Mamy przykład pewnego obcokrajowca, który dzieli czas między tenisem stołowym, a pichceniem chińskich potraw, że lepiej mu idzie te pichcenie niż to szkolenie, bo tak szkoli jak się nauczył po polsku, czyli ni jak, a jego techniki pozostały na poziomie wczesnych lat 90 XX w.

Wybór osoby na to stanowisko pokaże, w jaką stronę ma iść polski tenis stołowy. Czy pozostanie po staremu, czy dokona skoku do innego świata, by równać się z najlepszymi.  To zależy od komisji konkursowej: czy się wzniesie powyżej układów i zacznie myśleć o polskim tenisie stołowym, a nie przez pryzmat własnych kombinacji?

Pan Dariusz Szumacher, organizując szkolenie dla trenerów, dowiódł, że pogłębianie wiedzy trenerskiej to właściwy krok do skoku jakościowego. Ilu uczestników wyciągnęło z tego „sympozjum” właściwe wnioski, to inna sprawa. Patrząc na grę Tomokazu Harimoto, można uznać, że młody Japończyk pokazał, na czym polega nowa era „plastikowego” tenisa stołowego. Ciekawe, czy świat pójdzie tym szlakiem, czy dalej będzie tkwił w świecie „Srivera”.

Kończąc, muszę donieść, że zmiana władzy nic nie zmieniła w temacie komunikacji PZTS a obywatel RP, jest tak samo źle jak było, co zmusza pytających do wnioskowania o ukaranie kierujących związkiem najwyższą kara finansową.

Inną sprawą jest sprawa, w której spływają dokumenty, a z nich wyłania się obraz pewnej grupy działaczy, która dla swych partykularnych spraw, posunęła się do kłamstwa, oszustwa, i innych bezeceństw, które porządnemu człowiekowi nie przeszły by przez myśl, a oni po cichu, spiskując czynili zło. Ci sami ludzie działają w PZTS, jeżeli i tam stosują te same metody działania, to polski tenis stołowy nie tylko wynikami sportowymi chyli się ku upadkowi, ale też moralnie nie jest godzien wspierania, jeżeli ci ludzie dalej współrządzą pzs. Mam nadzieję, że sprawa znajdzie wkrótce finał w sądzie, i ci szpetni ludzie dostaną zakaz działania w sporcie.

Krzysztof Piwowarski

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

NEWSLETTER

Zapisz się do newslettera i bądź zawsze na bieżąco

O nas

Portal www.time-out.pl powstał w głowie 2 osób Zbyszka Stefańskiego i Rafała Kurowskiego. Nie udało mi się ustalić dokładnej daty rozpoczęcia naszej działalności. ale po kolei....
Czytaj więcej

Na skróty

Facebook

Znajdź nas na Facebooku