Gorący news

Zapraszamy na zakupy do sklepu stacjonarnego i internetowego www.ustefiego.pl

 

<

Krzysztof Piwowarski pisze

Lockdown – opowieści pandemiczne!!!!

„My jesteśmy trochę inną populacją niż hiszpańska czy włoska. My jesteśmy tzw. plemienni zachodni Słowianie, gdzie chorujemy regularnie na wiosnę i jesieni, na różne choroby przeziębieniowe. 20 proc. tych chorób wywołane są przez koronawirusy”– mówi pewien sławny profesor.

Profesor, podobnie jak minister zdrowia Łukasz Szumowski, ma obawy, co będzie po lecie, czyli po okresie, gdy liczba zachorowań naturalnie maleje.

„Obawy te nie biorą się znikąd. Grypa sezonowa i COVID-19 dają podobne objawy, co może okazać się niebezpieczne i prowadzić do kolejnego zaostrzenia restrykcji jesienią. Istnieje też optymistyczny wariant wydarzeń.”

Tyle wstępu, tenis stołowy, ten z tzw. wyższej półki to przed wszystkim sport sezonów jesień – zima – wiosna, czyli z okresu przeziębieniowego. Mam nadzieję, że zarząd PZTS czyni więcej niż tylko kombinacje, jak wyrwać dodatkową kasę poprzez dokooptowywanie następnych drużyn do lig nadzorowanych przez PZTS, czyli narodowej skarbonki tenisa stołowego.

Wrócić do rozgrywek każdy głupi potrafi, ale czy potrafi przetrwać następny lockdown pandemiczny w sporcie? Wieszczę, nie: prognozuję, że w 50% może dojść do lockdownu. Wiele dyscyplin sportowych może nie przeżyć wyczynowo takiego odcięcia, niemożliwość kwalifikowanego treningu czy startu mogą spowodować wycofanie się wielu zawodników, ale dla tych, którzy nie mają innego zajęcia, to będzie wielkie wyzwanie. Jak żyć, gdy sport był ich życiem? Istnieje prawdopodobieństwo, że będzie szara strefa sportowa, czy traktować ją jako „niedozwolony doping”, czy też „Polak potrafi”. Na władze sportowy czekają wielkie wyzwania, czy potrafią im sprostać, czy też w pogoni za wynikiem dopuszczą do łamania ograniczeń.

Czy nasza dyscyplina upadnie, nie, bo o kondycji tenisa stołowego nie decydują kluby, ale królestwo amatorów, które potrafi się organizować, dostosowywać, które utrzymuje tych różnych dostawców. To oni są krwiobiegiem, sercem, rozumem tenisa stołowego, cenią jego zalety, które nie wymagają wyczynu, bo wyczyn zabija jego pozytywne cechy.

Wysiłki działaczy PZTS do promowania dyscypliny przez różne akcje w TV nie przynoszą rezultatów, a i wykonanie nie było najlepsze, i nie chodzi o poziom gry. Gdy czołowi polscy tenisiści stołowi nie przestrzegają zasad społecznych co do ograniczeń „pandemicznych” (chuchanie na piłeczkę, wycieranie spoconych rąk o stół, itp. przewinienia) to potencjalnych młodych kandydatów do dyscypliny raczej zniechęcają.

Wg mnie, ok. 30% klubów (sekcji) 2-ligowych (mężczyzn) – a w przypadku kobiet jeszcze większy odsetek – zostanie niezgłoszonych do rozgrywek z powodu braku środków lub rezygnacji ze sportu.

Jeżeli ograniczenia pandemiczne zostaną utrzymane od września/października, to będzie to klęska dla dyscypliny. Planowany na wrzesień fajerwerk w postaci Mistrzostw Europy może się nie odbyć (czego nie życzę), a to byłoby gwoździem, który pogrążyłby władze PZTS w głębokim KRYZYSIE. Mam nadzieję, że tak się nie stanie, ale licho nie śpi.

We władzach PZTS są specjaliści od mieszania w regulaminach, mają szansę wykazania się, że polski tenis stołowy nie ma uwiązanego kamienia u szyi, który nazywa się superliga lub ekstraklasa.

Ja wiem, związek sportowy, który ma rozgrywki klubowe (drużynowe) w swoim portfolio, musi mieć te rozgrywki na maksymalnie wysokim poziomie rozgrywkowym (nie sportowym), inaczej nie byłby traktowany poważnie.

Część polskich kibiców daje się nabrać na propagandę o silnej lidze, gdzie niby menadżerowi e tych drużyn komunikują jako wielki sukces pozyskanie jakiegoś zawodnika na 5, tak: pięć meczy. Czy oni robią sobie jaja ze swych sympatyków, kto za to płaci, mam nadzieję, że to z prywatnej kasy idzie. Ja uważam, że to wyrzucone w błoto pieniądze, że lepsze byłoby zatrudnienie b.dobrego trenera, który nie tylko podniósłby poziom zawodników, ale także instruktorów klubowych, przyciągnąłby dzieci, itd. same korzyści, ale 5 meczy???

Wieszczę klęskę tenisa stołowego, ale to jest nie do końca prawda, bo jest ruch pozasystemowy, który potrafi sobie poradzić w najtrudniejszych czasach. Gdy poluzowano troszkę obostrzenia pandemiczne, jak grzyby po deszczu zaczęły się wyłaniać ligi betonowych stołów, pingpongowe turnieje parkturów (dodatkowo sprzyjała pogoda). Ich organizatorzy byli w stanie zrobić to w 1 dzień, PZTS nam zaoferował TV turniej, który szykował parę tygodni, a nie wywołał wielkiego zachwytu, a strony z betonowymi turniejami miały większą oglądalność niż TV.

Dlaczego piszę o tych turniejach, czasem ułomnych, czasem na najwyższym organizacyjnym poziomie? Ich organizatorzy, wydeptując ścieżki po urzędach samorządowych, po prywatnych darczyńcach, zdobywają środki na organizację takich przedsięwzięć, docierając do sympatyków tej dyscypliny. Małymi kroczkami budują armię polskich pingpongistów. Sformalizowany związek sportowy nawet nie próbuje zbudować mostu porozumienia. To jest trudne, ale może warto o tym pomyśleć, bo to jest grupa o wielkim potencjale.

Krzysztof Piwowarski

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

NEWSLETTER

Zapisz się do newslettera i bądź zawsze na bieżąco

O nas

Portal www.time-out.pl powstał w głowie 2 osób Zbyszka Stefańskiego i Rafała Kurowskiego. Nie udało mi się ustalić dokładnej daty rozpoczęcia naszej działalności. ale po kolei....
Czytaj więcej

Na skróty

Facebook

Znajdź nas na Facebooku