Jak pamiętam od zawsze moje prawie te świadome życie toczyło się wokół tenisa stołowego.
Wlaściwie nie wiem dlaczego.
Nie miałem wcześniej w mojej rodzinnej historii – przynajmniej tej mi znanej – żadnych sportowych przykładów, czy tradycji.
Teraz te tradycje są już równoległe i kontyuowane.
Moja starsza siostra Teresa Stefańska była bardzo utalentowaną zawodniczką w piłce ręcznej.
Niestety różne sploty okoliczności przerwały jej świetnie się zapowiadająca karierę.
Ale już jej córka, a moja chrześnica Patrycja Kulwińska z domu Stefańska nie zaprzepaściła tej szansy.
Jeszcze pamiętam jak przekonywałem swoją siostrę na klatce schodowej naszego rodzinnego mieszkania na Pomorskiej w Oliwie, by pozwoliła Patrycji na uprawianie piłki ręcznej na poważnie.
Wiązało się to z przenosinami do innej szkoły i z innymi z tym związanymi sprawami.
Udało się.
Zagrała jako reprezentacyjna obrotowa reprezentacji Polski dwukrotnie w półfinale MŚ piłki ręcznej kobiet…
A z kolei syn mojej drugiej siostry Izy Krzysiek Komarzewski (chrześniak mojej żony) jako 20-latek bryluje na parkietach męskiej piłki ręcznej w barwach klubu legendy Wybrzeża Gdańsk.
Moje 2 córy uprawiają tenis stołowy.
Zosia Stefańska przed paroma dniami zagrała w ćwierćfinale singla Mistrzostw Niemiec kadetek i zajęła ze swoją drużyną 6 miejsce na Mistrzostwach Niemiec kadetek.
Jej młodsza siostra Faustyna Stefańska jest wicemistrzynią Drużynowych Mistrzostw Niemiec do lat 11 i numer 1 rankingu jej rocznika w Niemczech.
Zacząłem grać w tenisa stołowego późno, bo w wieku 14 lat.
Ale przed tym okresem, zawsze chciałem grać w tenisa stołowego.
Nie wiem dlaczego…
To do dnia dzisiejszego jakaś magia dla mnie i piękno tkwiące w tej dyscyplinie.
Takie połączenie sportowej sprawności z intelektualnym wysiłkiem i pracą nad sobą.
TS to prawdziwa szkoła charakteru i to chyba mnie najbardziej zauroczyło.
Patrząc z perspektywy już 36 lat wstecz widzę obrazy, przypominam sobie słowa, ludzi, wydarzenia.
I mam mieszane uczucia, ale w nie w stosunku do samej dyscypliny, ale do ludzi.
Spotkałem bowiem na swojej drodze prawdziwych bohaterów i przyjaciół.
Spotkałem też prawdziwe miernoty w dosłownym tego słowa znaczeniu.
I to zarówno w Polsce jak w Niemczech.
Kto kto śledzi mój portal wie o czym myślę.
Do przyjaciół i bohaterów zaliczyłbym Andrzeja Biziorka, Jurka Grycana, Andrzeja Kawę, Grześka Nurzyńskiego, Sławka Ostrowskiego, Anię Januszyk, Zbyszka Liszewskiego, Zbyszka Bąbra, Marka Chrabąszcza i paru innych.
O miernotach nie będę pisał, bo po co sączyć jad?
Zresztą nie są tego warci.
Trzeba im wybaczyć, co mi się chyba udało.
Z biegiem lat nie mam już takiego wilczego apetytu na kolejne sukcesy i parcie do przodu.
Jest coraz więcej refleksji i czasu na bardziej przemyślaną pracę.
Zarówno tą z hobbystami jak i zawodnikami z wyższej półki.
Znajduję też, czego się tak naprawdę nie spodziewałem – dużą radość z prowadzenia zajęć w-f- u w szkole podstawowej.
Co jeszcze przede mną?
Nie wiem, ale jedno obiecuję – zawsze będę dawał z siebie wszystko.
cdn…
Linki zaprzyjaźnione:
Portal www.time-out.pl powstał w głowie 2 osób Zbyszka Stefańskiego i Rafała Kurowskiego. Nie udało mi się ustalić dokładnej daty rozpoczęcia naszej działalności. ale po kolei....
Czytaj więcej
Dodaj komentarz