Gorący news

Zapraszamy na zakupy do sklepu stacjonarnego i internetowego www.ustefiego.pl

 

<

Ośrodki tak, czy nie?

Minie niedługo 20 lat od powstania pierwszego w Polsce i jednego z pierwszych Europie stacjonarnego ośrodka tenisa stołowego w Gdańsku.

To już prawie dwie dekady i warto pokusić się o ocenę i sens powstania OPO na wybrzeżu. Tym bardziej, że obok ocen pozytywnych słychać głosy krytyczne.

Na jednej barykadzie stoją bezkrytyczni entuzjaści skoszarowania najlepszych w jednym miejscu. Inni z kolei twierdzą, że ciągły drenaż najlepszch z klubów doprowadza te ostatnie do upadku. A klubowi szkoleniowcy ciągle ogałacani ze swoich ulubieńców nie widzą sensu dalszej pracy.

Gdański Ośrodek Przygotowań Olimpijskich powstał na fali sukcesów Grubby, Kucharskiego, Jakubowicza i spółki. Niewątpliwą zasługę w tym miał Adam Giersz – ówczesny trener kadry seniorów, a później szef ośrodka. Skoszarowano kilkunastu zawodników. Treningi odbywały się na sali uczelni AWF. Tej słynnej 2, gdzie toczyły się niezapomniane pojedynki Grubba-Kucharski. I gdzie swoje talenty wykuwali Błaszczyk, Krzeszewski, Dziubanski, Frąckowiak, Mojski, Szafranek, Januszyk i inni. I na której trenowały największe nazwiska pingpongowej Europy.  

Tak bezpardonowo zabranej przez zakład gimnastyki 10 lat później. I to przy całkowitej bierności klubu AZS AWF i szefostwa sekcji tenisa stołowego. Ale o tym może innym razem.

Do kadry szkoleniowej należeli wówczas Zbyszek Liszewski, Andrzej Kawa, Zbyszek Stefański. I właściwie ta trójka nadawała ton pracy na sali treningowej. Pan Adam Giersz uwikłany w sprawy polityki i biznesu pojawiał się od czasu do czasu na sali pozostawiając wspomnianej trójce swobodę pracy. Co niosło ze sobą pozytywy i negatywy. Faktem jednak jest, że z tej grupy wykluli się wielokrotni medaliści najbardziej prestiżowych zawodów.

Oczywiście, jak to u nas nie brakło personalnych koinfliktów pomiędzy trenerami, działaczami. Szczególnie głośno było wtedy o sporze na lini Giersz – Grycan. I to różnicy fundamentalnej w podejściu do pracy, filozofii treninngu itd. To „zaowocowało” niestety odejściem Jurka z Gdańska.

Szkoleniem kadry skoszarowanej w ośrodku zajęli się wymienieni szkoleniowcy. I tak z perspektywy czasu myślę, że przynajmniej nie zepsuliśmy tego, co z tak dużym trudem Jurek Grycan zbudował.

Praca ta trwała ok. 4 lat, kiedy to prezesem został pan Mirosław Kłys. Na skutek jego konfliktu z wieloma działaczami na czele z Adamem Gierszem ośrodek na gdańskim AWF został zamknięty. Zajęcia odbywały się przez jakiś czas na sali MRKS-u. Był pomysł kupna sali w Osowej – małej mieściny koło Gdańska. Zresztą odbywały się tam parę miesięcy zajęcia i zgrupowania kadry.

Po następnych wyborach nowym prezesem został Adam Giersz. A nowym wiceprezesem Wojciech Waldowski, który wszedł do zarządu jako przewodniczący Rady Trenerów. Pozbyto się szybko niesfornych i niewygodnych. Nie bacząc na ich prace i dokonania. Szczególnie w brutalny sposób potraktowano Zbyszka Liszewskiego. A pan Waldowski pozwalniał tych, ktorzy wynieśli go na „salony” tenisa stołowego. No cóż zaczął się czas budowania prywatnych biznesów.

Nowymi szefami ośrodka gdańśkiego zostali Leszek Kucharski i Jarek Kołodziejczyk. Dopiero później dołączył Andrzej Kawa – bardzo dobry, już wtedy doświadczony trener – Michał Dziubańskiegi i Kołaciński.

Ci dwaj pierwsi byli bez absolutnie żadnego przygotowania praktycznego i doświadczenia. A zajęli się pracą z najbardziej utalentowaną młodzieżą naszego kraju. Przyznaję byłem krytykiem ówczesnych decyzji. Ale po latach pryzznajeę, że nie w we wszytkim miałem rację. Wyniki osiagnięte przez tą ekipę na ME juniorów i kadetów muszą budzić szacunek i uznanie. Choć wielu twierdzi, że najlepsi z tej grupy Górak i Such mieli mało wspólnego z pracą w ośrodku gdańskim. Potwierdza to tylko teorię, że najlepsi mogą trenować w paru miejscach w Polsce. 

Tylko co dalej? Tak naprawdę liczy się kto z tej całej plejady medalistów ME zaistniał w dorosłym tenisie stołowym. Pojedyńcze sukcesy Bartka Sucha, Daniela Góraka, Jakuba Kosowskiego przy całej mojej sympatii do nich nie można porównać do dokonań Lucka Błaszczyka, Tomka Krzeszewskiego, Piotra Szafranka, czy Michała Dziubańskiego.

Czyli może autokratyzm Leszka Kucharskiego i ugodowość Jarka Kołodziejczyka w połączeniu z ich ówczesnym, żadnym doświadczeniem trenerskim może nie były najlepszym rozwiązaniem? Mówiło sie wtedy i mówi sie do dziś o wielu niejasnych sprawach, dziwnych pomysłach na prowadzenie ośrodka, niejasnych kryteriach powołań do kadry. Ale ja chciałbym to zostawić.

Wracając do tematu – zabrakło chyba osoby, która by połączyła te dwie ekipy trenerskie. Wydaje mi się, że nie można wymieniać całej ekipy szkoleniowej. Musi być jakaś kontynuacja myśli i filozofii treningowej. Ubolewam, też, że nie udało się zbudować wtedy platformy porozumiena z Jurkiem Grycanem. Ale tak odmienne charaktery z tak różnymi biografiami, innymi doświadczeniami trenersko-zawodniczymi i filozofią życiową jaką mają Leszek i Jurek sa faktycznie trudne do pogodzenia.

Krótki niestety epizod pracy śtp. Andrzeja Grubby też na pewno nie pomógł w zmianach.

Pomysł trenowania wszystkich najlepszych w jednym miejscu w Polsce, w tym grających już za granicą nie był chyba szczęśliwy. To właśnie silne, międzynarodowe grupy skupione w paru ośrodkach i klubach sa gwarantem dalszego rozwoju zawodnika. Zresztą – jak mi powiedział Jarek Kołodziejczyk – to właśnie niemożność stworzenia takiej grupy w Gdańsku spowodowała w głównej mierze jego wyjazd za granicę. I tutaj kolejna uwaga: jakże łatwo wybywamy się dobrych trenerów. Po 10 latach pracy w Polsce, swoje doświadczenia przekazuje Austriakom.

Od 2 lat pracuje nowa ekipa w Gdańsku. Jarek Kołodziejczyk odszedł na własną prośbę. Leszek Kucharski został trenerem kadry kobiet w ośrodku w Krakowie.

Michał Dziubański jest nowym szefem ośrodka, do pomocy ma Piotrka Szafranka, Grzegorza Nurzyńskiego i Piotra Kołacińskiego. Za nimi udane ME 2006, gdzie zdobyli kilka cennych medali. Dajmy im trochę czasu.

Nie podobają mi się ciągłe próby zmian na siłę. Cała czwórka to fachowcy z prawdziwego zdarzenia. I niech wreszcie związek pójdzie po rozum do głowy i przywróci do obowiązków Andrzeja Kawę. Niech trenerzy podpiszą wreszcie umowy o pracę, niech mają elementarne poczucie socjalnego bezpieczeństwa

Swoja drogą jestem ciekawy, czy inni zatrudnieni w PZTS ludzie musza pare miesięcy czekać na pensję?

Na koniec chciałbym podsumować pytanie zadane w tytule:

1. Ośrodki do tej pory najlepsza metoda zwiększenia prawdopodobieństwa osiągnięcia wyniku.

2. Nie jest jednak to jedyna droga. Powołania do ośrodków trzeba indywidualizować. Biorąc pod uwagę wszstkie „za i przeciw” takiemu rozwiązaniu. Mam tu na myśli sytuację rodzinną, klub, osobę trenera klubowego, szkołę, cechy psychiczne wybrańca, jego akceptacje takiego rozwiązania.

3. Jeśli zawodnik z różnych względów nie trenuje w ośrodku to nadal powinno mu się pomagać, powoływać na zgrupowania, motywować do dalszej prcy, dobrze współpracować z jego trenerem klubowym. Często sie zdarzało i zdarza, że osoby nie trenujące w ośrodku są odsuwane. Bardziej mi to przypomina urażoną dumę własną danego trenera, niż racjonalne myślenie

4. Lepsza współpraca z klubami dostarczającymi zawodników do ośrodków. Ja stałem po obydwu stronach barykady. I wiem, co to znaczy np. dla lokalnego środowiska tenisa stołowego strata najlepszego zawodnika. To często swoista wizytówka, magnes przyciągający następnych do tenisa. To przedmiot dumy i motywacji do dalszej pracy jego trenera klubowego. Chyba często nie zdaje się sprawy z odpowiedzialności jaka ciąży na tych, którzy wyciągają młodego człowieka z jego środowiska.

4. Jasne i cztelne kryteria przy powoływaniu do ośrodków, do kadry, ny wyjazdy zagraniczne, ME. Różnie z tym bywało. Powinna decydować merytoryka i wizja trenera kadry.

Tutaj na marginsie sprawa niezadowolonego taty z komisji rewizyjnej PZTS. Jest nie na miejscu dla mnie taka forma próby wpłynięcia na wybór trenera. Tym bardziej, że jest wiadome, że członkowie komisji rewizyjnej kontrolują finanse PZTS. Zacznijmy wreszcie szanować trenera kadry i jego decyzje. A szczególnie powinni to pokazywać członkowie władz PZTS. A nadgorliwy tata wyrządza być może niedzwiedzią przysługę swojemu synowi.

5. Jasność i jawność pracy w ośrodkach. Trenerzy klubowi zawodników trenujących w ośrodkach powinni dostawać pełną dokumentację przeprowadzanych zajęć. Powinno to być tematem spotkań, dyskusji, analiz z zainteresowanymi.

Zbyszek Stefański

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

NEWSLETTER

Zapisz się do newslettera i bądź zawsze na bieżąco

O nas

Portal www.time-out.pl powstał w głowie 2 osób Zbyszka Stefańskiego i Rafała Kurowskiego. Nie udało mi się ustalić dokładnej daty rozpoczęcia naszej działalności. ale po kolei....
Czytaj więcej

Na skróty

Facebook

Znajdź nas na Facebooku