Tych wszystkich, którzy uważają, że tenis stołowy nie jest medialny, proszę o wytłumaczenie mi dlaczego mecz półfinałowy Ligii Mistrzów potrafi przyciągnąć 6000 kibiców i zapełnić ogromną halę Spirodoume.
Zgadzam się, że przyciąga Boll, Saive i Samsonov. Ale przyciąga też atmosfera święta, dopingowania swojej drużyny, zabawy z kilkoma tysiącami innych kibiców.
Mecz zaczął się tak naprawdę dopiero po przerwie, przy stanie 1-1. Prowadzanie Saive`a 2-0 z Rosskopfem nie wystarczyło, Belg przegrał i doszło do walki gigantów, rewanżu za TOP 12 w Arezzo – Samsonov i Boll.
Mecz stał na dobrym poziomie, choć czasami gracze robili proste niewymuszone błędy. Kiedy wydawało się, że mecz 3-1 wygra Boll i jego Goennern pokona Charleroi 3-1 nastąpił już drugi mały cud w Charleroi. Boll prowadził już 10-3 przy 2-1 dla siebie. I co? I nic, numer 4 na świecie nie wygrał tej partii. Przegrał 10-12 i następnego seta także. Formalności dokonał Li Ching, pokonując Grujica, i Charleroi wygrało przegrany już mecz 3-2.
To wszystko pokazuje, jak nieobliczalny jest sport. Charleroi powinno odpaść już w ćwierćfinale, ale gra dalej. Boll miał 7 piłek meczowych i nie dał rady. Dla sportu i kibiców to dobrze. Oby więcej takich interesujących spotkań.
Mecze można oglądać tutaj.
Wyniki tutaj.
Portal www.time-out.pl powstał w głowie 2 osób Zbyszka Stefańskiego i Rafała Kurowskiego. Nie udało mi się ustalić dokładnej daty rozpoczęcia naszej działalności. ale po kolei....
Czytaj więcej
Dodaj komentarz