Gorący news

Zapraszamy na zakupy do sklepu stacjonarnego i internetowego www.ustefiego.pl

 

<

Podsumowanie 75. Indywidualnych Mistrzostw Polski w tenisie stołowym

W niedzielę zakończyły się mistrzostwa Polski w tenisie stołowym. Postaram się podsumować turniej, zarówno pod względem organizacyjnym jak i sportowym.

Image

Sportowo:

Ta przeklęta pierwsza runda:

Turniej zaczął się od trzęsienia ziemi, ale potem napięcie już nie rosło. W pierwszej rundzie zakończyli zmagania Kosowski i Janta-Lipińska.
Jakub przegrał 3-4 z Bartkiem Szarmachem i to w niezbyt dobrym stylu. Bartka widziałem po raz pierwszy. Widać w jego grze rękę Tomka Krzeszewskiego, szczególnie przy serwach, z którymi problemy miał zarówno Kosowski jak i później Such. Bartek trafia piłkę bardzo blisko ciała, przez co przeciwnik nie widzi momentu odbicia. Tak długo jak Bartek nie będzie miał problemu z sędziami, to jego serwis będzie bardzo groźny. Kosowski podszedł do gry bardzo spięty, jakby za bardzo ciążył na nim tytuł sprzed roku. Bartek Szarmach zagrał za to bez obciążenia, walecznie. Myślę, że duży wpływ na wynik spotkania miał pierwszy set, który wygrał Szarmach i po którym uwierzył, że Kosowskiego można pokonać. Jakub jest już doświadczonym zawodnikiem i powinien wiedzieć, że grać o najwyższe stawki można jeśli ma się całkowicie „wolną” głowę.

Anna Janta-Lipiński przegrała z Małgorzatą Derlich. Mecz był bardzo zacięty, ostatniego siódmego seta wygrała Derlich 17-15. Ania miała duże trudności z poradzeniem sobie z czopami Małgorzaty, mecz był bardzo widowiskowy, mieliśmy dużo ładnych wymian. Porażkę w grze pojedynczej zrekompensowała sobie Janta-Lipińska – choć nie tak do końca – w grze podwójnej, gdzie wraz z Agatą Pastor wywalczyła srebro.

Seniorki:

W całym turnieju bardzo dobrze zaprezentowała się Kinga Stefańska, Kinga wraca do gry po długiej kontuzji, ale nie zapomniałao tym, co pozwalało jej wygrywać wiele gier już wcześniej – o ambicji. Kinga przegrywała z Moniką Pietkiewicz już 0-3, ale potrafiła wygrać kolejne 4 sety, a nie jest to łatwe z Moniką.

Bardzo spodobała mi się Katarzyna Grzybowska. Ta młoda zawodniczka, bardzo dobra technicznie, stawiła zacięty opór finalistce singla – Natalii Partyce. Zrobiła na mnie najlepsze wrażenie, jeśli wziąć pod uwagę dziewczyny, które widziałem w grze po raz pierwszy.

Na pochwałę zasługuje oczywiście Natalia Partyka, srebro jest z jednej strony zaskoczeniem, a z drugiej strony widać konsekwentny wzrost formy naszej kadrowiczki. Innym zaskoczeniem in plus jest postawa Darii Łuczakowskiej. Nie wiem czy ktoś wymieniłby przed turniejem Darię jako kandydatkę do medalu. Daria jak sama przyznała, była tak szczęśliwa ze zdobycia medalu, że walka o finał odbyła się jakby obok niej. Do strefy medalowej nie udało się awansować Antoninie Szymańskiej, która minimalnie przegrała z Pauliną Narkiewicz. Tosia z Pauliną raz wygrywa, raz przegrywa, tym razem przegrała w decydującym secie. Tosia jest chyba najbardziej niedocenianą zawodniczką w Polsce. Gra bardzo dobrze w lidze, w turniejach OTK, myślę, że jeśli chodzi o IMP, świadomość gry o medal miała duży zbyt wpływ na jej grę. Szkoda, zdobywając medal miałaby spore szanse na udział, może nie w ME, ale np. Pro Tourach.
Xu Jie, obojętnie w jakiej formie, jest jeszcze bardzo silna na polskim podwórku. Ksenia wygrała ten turniej bez żadnych problemów, szczerze mówiąc nikt jej na poważnie nie zagroził.

Podsumowując: Ksenia jest zdecydowanie numerem jeden, za nią Natalia Partyka jako numer dwa, a o resztę miejsc toczy się walka. Mamy Gołotę, mamy Pietkiewicz, Stefańską, Bąk, Szymańską, Grzybowską, aspirację do gry w kadrze mają na pewno Janta-Lipińska, Łuczakowska i parę innych.

Seniorzy:

Turniej, podobnie jak w seniorkach, toczył się pod dyktando jednego zawodnika. Lucjan Błaszczyk wygrał ten turniej bez większych problemów. Od początku do końca nie był zagrożony, górował nad rywalami prawie w każdym elemencie gry. A nie zapominajmy, że grał pod presją – chciał odzyskać tytuł mistrza Polski.

Największą niespodzianką turnieju okazała się postawa Jarosława Tomickiego. Jarek miał w swoim sportowym życiu wzloty i upadki, od jakiegoś czasu jego gra ustabilizowała się: dobrze gra w lidze, na mistrzostwach Polski grał dobrze, a przede wszystkim skutecznie. Co ważniejsze Jarek jest jedną z niewielu osób, których gra w tenisa stołowego cieszy. Tak zwyczajnie Jarek bawi się tenisem, cieszy się każdą zdobytą piłką, każdym setem. Niewielu mamy już takich zawodników. A szkoda.

Nasi kadrowicze, Such i Górak grali tak jak wszyscy od nich oczekują. Nie przegrywają za często, jeśli już to z Luckiem. Bartek jak można było zauważyć dobrze przepracował okres w Niemczech. Jego słabsza postawa na turniejach czy w lidze nie była spowodowana słabszym treningiem, a bardziej obciążeniem psychicznym. W Rzeszowie Bartek radził sobie bardzo dobrze, w grze półfinałowej z Błaszczykiem był po prostu słabszy. Jak sam powiedział, aby marzyć o pokonaniu Lucka trzeba trafić wszystko lub prawie wszystko, a on trafił akurat mało.

Daniel Górak grał aż do gry finałowej fantastycznie. Typowałem go jako jedynego, który może zagrozić Błaszczykowi. W półfinale miał trudną przeprawę z Tomickim, według mnie, pierwsze sety zagrał źle taktycznie, (Daniel grał bez trenera czy osoby, który by mu sekundowała), w następnych setach zagrał lepiej taktycznie, ale poza tym jest jednak lepszym zawodnikiem niż Jarek.

W grze finałowej Daniel był spięty. Możliwe, że myśl o tym, że w meczu Ligii Mistrzów pokonał Błaszczyka trochę go sparaliżowała. Błaszczyk pewnie też o tym pamiętał i grał bardzo uważnie od pierwszej do ostatniej piłki. Gdyby Górak zaprezentował formę z soboty, gra byłaby bardziej wyrównana. A tak finał był jednostronny. Szkoda Daniela, który w swoim trzecim finale zdobył trzecie srebro. Może za rok?

Niezłe wrażenie zrobiło na mnie jeszcze kilku innych zawodników:

Bracia Chmielowie: Oboje grają bardzo dobrze, są waleczni, nie odpuszczają żadnej piłki, mają dobrą technikę, a co najważniejsze umieją zagrać mądrze taktycznie.

Filip Szymański: po raz pierwszy widziałem jak gra. Nie dziwię się, że o Filipa zabiegają najlepsze klubu 2 Bundesligii. Jest ambitny, ma dobrą technikę, jeszcze o nim nieraz usłyszymy.

Bracia Szarmach: Widać w ich grze dobrą pracę Tomka Krzeszewskiego. Na tym turnieju zagrali dobrze, ale po wynikach w lidze widać, że mają jeszcze okresy słabszej gry. Bartosz Szarmach pokazał się z dobrej strony wygrywając z Kosowskim, Karol w Rzeszowie przegrał z dobrze spisującym się Markiem Prądzyńskim.

Podsumowując:

Mamy Błaszczyka, mamy Góraka, który jest dla mnie zdecydowanym numerem dwa w reprezentacji, Bartka Sucha – solidnego, dobrego zawodnika. Mam nadzieję, że po tym medalu będzie miał spokojniejszą głowę do gry, że nie będzie musiał się denerwować, czy wypadnie z kadry czy nie.
No i Jakub Kosowski – dobry zawodnik o dużych możliwościach, który czasem jednak musi zapomnieć o innych sprawach i po prostu grać w tenisa. Nie wiem jaka jest koncepcja trenera kadry, ale dla mnie obaj Chmielowie, Szymański, Malicki, ew. Lewandowski powinni być na zapleczu naszej kadry seniorów.

Oragnizacja:

75 IMP odbyły się w Rzeszowie. Rzeszów zasłynął z organizacji dwóch spotkań międzypaństwowych, zebrał bardzo dobre opinie i teraz zorganizował jubileuszowe Indywidualne Mistrzostwa Polski. Organizacja turnieju była bardzo dobra, jedyne krytyczne uwagi jaki słyszałem dotyczyły czasu oczekiwania w biurze zawodów, gdzie zawodnicy i trenerze „meldowali” się przed turniejem. Myślę jednak, że bardzo ciężko jest przy takiej ilości zawodników i zawodniczek skrócić czas oczekiwania, wiedząc, że prawie wszyscy przyjeżdżają w tym samym czasie.
Oprócz tego wszystko przebiegało bardzo sprawnie, zakwaterowanie było na dobrym poziomie, a cena niewygórowana (150 PLN albo mniej za nocleg plus całodniowe wyżywienie jest naprawdę przyzwoitą ceną). Otwarcie mistrzostw przebiegało bardzo uroczyście, każdy zawodnik był prezentowany z imienia i nazwiska i osiągnięć. Warte zaznaczenia, że podczas prezentacji zawodników hala była wypełniona, co prawda głównie dziećmi, ale myślę, że dla uczestników było to ważne. Kibice podczas gier sobotnich i niedzielnych byli obecni choć nie tak licznie jak bym sobie tego życzył, ale kilkuset kibiców to dobry znak na przyszłość.
Mieliśmy wiele atrakcji: nocne zwiedzanie zamku w Łańcucie, pokaz sztucznych ogni, kibice mogli wygrać atrakcyjne nagrody.
Zakończenie turnieju również było ciekawe, wręczanie nagród odbywało się na specjalnym podeście, ogółem  interesująco zrobione.

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

NEWSLETTER

Zapisz się do newslettera i bądź zawsze na bieżąco

O nas

Portal www.time-out.pl powstał w głowie 2 osób Zbyszka Stefańskiego i Rafała Kurowskiego. Nie udało mi się ustalić dokładnej daty rozpoczęcia naszej działalności. ale po kolei....
Czytaj więcej

Na skróty

Facebook

Znajdź nas na Facebooku