Gorący news

Zapraszamy na zakupy do sklepu stacjonarnego i internetowego www.ustefiego.pl

 

<

Pokolenie raka

Zmarł Zbyszek Liszewski.


Kolejna znana postać polskiego tenisa stołowego zmarła i odeszła do krainy cienia.
Prowadzenie takiego portalu jak ten niesie ze sobą w takich przypadkach nieznośny ból i konieczność pisania słów, które więzną w gardle.
Nie spałem po nocach, bo wiedziałem od przyjaciela, że Zbyszek dogorywa w jednym z trójmiejskich szpitali.
Zbyszek Liszewski był osobą niezwykle ciepłą, przyjazną i otwartą dla ludzi.
Miałem przyjemność pracować z nim parę lat jako zawodnik młodego pokolenia.
Popularny Licha (ale nigdy dla mnie) prowadził z nami z samego rana zajęcia ogólnorozwojowe.
Czasami się spóźnialiśmy, ale on zawsze cierpliwie czekał wypatrując nas w katakumbach długiego akademickiego korytarza.
Swoją przygodę z tenisem stołowym rozpoczął przypadkiem.
Z tego, co wiem, ten świetnie zapowiadający się tyczkarz uległ poważnej kontuzji.
Na gdańskiej AWF poznał całą grupę młodych zawodników z niejakim Andrzejem Grubbą i Leszkiem Kucharskim na czele.
Dostał propozycję pracy trenera odnowy biologicznej i masażu kadry narodowej.
Były to przełom lat 70-tych i 80-tych.
Tak zaczęła się jego miłość  do tenisa stołowego, która tu na ziemi trwała do dzisiaj…
Zbyszek rozmawiając z nami wtedy w przerwach treningowych w oliwskich lasach mówił, że jest takim zderzakiem na  przedstartowe, pomeczowe frustracje, czy radości naszych mistrzów celuloidowej piłeczki: Grubby, Kucharskiego, Dryszela, Jakubowicza.
Był to jego czas i jego chwile, bo był świadkiem wielkich sukcesów zawodników z orłem na piersiach.
Nigdy nie zapomnę tych magicznych opowieści i cudownych chwil ze Zbyszkiem.
Dla nas młodych chłopaków to był ktoś z wyżyn opowiadający o wielkim świecie tak po prostu, tak normalnie.
Zresztą swojego czasu Zbyszek zamieścił część swoich wspomnień na łamach naszego portalu.
Przypomnę je niebawem.
Po stopniowym gaśnięciu gwiazd naszych wielkich zawodników Zbyszek powoli odchodził w cień.
Jeszcze jakiś czas był trenerem ośrodka w Gdańsku.
Potem odsunięty na bok zajął się z różnym skutkiem prywatną inicjatywą.
Spotkany przeze mnie w połowie lat 90 – tych na dworcu w Gdańsku na pytanie jak się powodzi odpowiedział: dobrze, ale to nie to
Kochał tenis stołowy, jego magię i czar.
Próbował w międzyczasie wrócić do tenisa stołowego.
Jednak był brutalnie pomijany i odrzucany przez tych, którym całe życie ufał.
Skarżył się na to w ostatnich wywiadach.
Po śmierci Andrzeja Grubby przez wiele dni porządkował i archiwizował (jak mi opowiadał) na prośbę żony Lucyny jego papiery.
Chciał napisać książkę o Andrzeju, też się nie udało…
Ostatnio przez parę ostatnich parę lat pracował jako kierownik basenu na gdańskim Chełmie.
Nie zgadzaliśmy się w opisie rzeczywistości polskiego tenisa stołowego, często polemizowaliśmy na łamach portalu.
Parokrotnie spotkałem Zbyszka w Gdańsku.
Zbyszku coś ci teraz powiem, co zawsze chciałem powiedzieć: byłeś dobrym człowiekiem, miałeś  baaardzo wielką duszę i wielkie serce. Zawsze Ciebie głęboko szanowałem i nie zapomnę Ciebie do końca swoich dni, a może i dłużej. Teraz sobie popłaczę, wypiję piwo i pomodlę się za Twoją duszę.
Żegnaj.
Zbyszek Stefański
Ps. Wtedy – mieszkając w akademiku Zbyszek pokazał mi wiszący nad swoim łóżkiem nekrolog wycięty z gazety.
Imię i nazwisko: śtp Zbigniew Liszewski.
Dziś on stanął w kolejce.
Z.S

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

NEWSLETTER

Zapisz się do newslettera i bądź zawsze na bieżąco

O nas

Portal www.time-out.pl powstał w głowie 2 osób Zbyszka Stefańskiego i Rafała Kurowskiego. Nie udało mi się ustalić dokładnej daty rozpoczęcia naszej działalności. ale po kolei....
Czytaj więcej

Na skróty

Facebook

Znajdź nas na Facebooku