Gorący news

Zapraszamy na zakupy do sklepu stacjonarnego i internetowego www.ustefiego.pl

 

<

Polskie mity (- czyli kity, dopis redakcji)

Felieton liczy sobie już 5 lat.

Tymczasem międzynarodowe sukcesy odnosi polski zawodnik na co dzień trenujący w Niemczech.

Ciekawe, czy jest tam traktowany jako sparingpartner?

Polskie mity (-czyli kity, dopisek redakcji))
Wtorek, 10 kwiecieć 2012, godz.12.45

– Naiwnością jest myślenie, że trenerzy w Niemczech, Austrii czy Francji odpowiednio wyszkolą i zadbają o naszych tenisistów. Oczywiście, chętnie będą widzieć Polaków w swych ośrodkach, ale w roli sparingpartnerów. Jeśli ktokolwiek zadba o biało-czerwonych, to tylko my sami, polscy szkoleniowcy. Tak Tomasz Redzimski definiuje swoją wizję rozwoju tenisa stołowego.

Tomasz Redzimski wypowiadając takie słowa nie ma za dużo pojęcia o funkcjonowaniu ośrodków w Niemczech, czy w innych krajach.

Jest to zrozumiałe, bo przecież nigdy w żadnym ośrodku poza granicami kraju (z tego, co wiem) nie pracował.

Po co więc się wypowiadać?

Warto zadać pytanie czy Lucjan Błaszczyk, Tomasz Krzeszewski, Bartosz Such, czy Kuba Kosowski funkcjonowali i funkcjonują w Niemczech jako sparingpartnerzy?

A może jako sparingpartnerzy trenowali i trenują Samsonov, Waldner, Persson, Korbel, Burgis, Solja i wielu, wielu innych?

Oczywiście, że nie.

Śmiem nawet twierdzić, że ich pobyt w Niemczech, czy w innych międzynarodowych ośrodkach w różnym stopniu przyczynił się do podniesienia ich poziomu sportowego.

Tak powstaje kolejny fałszywy mit w ustach obiecującego trenera.

Ignorancja, czy niedopatrzenie?

Ośrodki w Niemczech są dwojakiego rodzaju.

Te centralne z Duuseldorfem na czele i z regionalnymi – wojewódzkimi.

W takich ośrodkach zdarza się oczywiście, że poszczególni zawodnicy są traktowani jako sparingpartnerzy, ale dobrze zorgnizowany trening kreuje i tak progresję wynikową.

Drugi rodzaj to międzynarodowe ośrodki klubowe, gdzie naczelnym celem jest podniesienie poziomu wszystkich ćwiczących bez względu na narodowość.

Typowym tego przykładem jest legendarne Grenzau, gdzie przez wiele lat trenowali Andrzej Grubba i Lucjan Błaszczyk.

Naczelnym celem jest podniesienie poziomu wszystkich ćwiczących bez względu na narodowość z – tej prostej przyczyny, że ćwiczący w takich ośrodkach zawodnicy reprezentują barwy danego klubu – twórcy ośrodka.

Krótko mówiąc – w interesie klubu jest, by ćwiczący w grupie zawodnik reprezentujący ich barwy grał jak najlepiej.

Dochodzi do tego inny aspekt: im coraz wyższy poziom trenujących w ośrodku zawodników tym łatwiej jest pozyskiwać nowych graczy do ośrodka (czytaj klubu).

Banałem, mijanie się z prawdą i nieznajomością rzeczy jest więc stwierdzenie Tomasza Redzimskiego, że traktuje się tu zawodników jak sparingpartnerów.

Lepiej jest więc stwierdzić, że Bogoria Grodzisk Mazowiecki chce taki ośrodek stworzyć u siebie (co jest chwalebne i zrozumiałe) i nie dopuścić do odpływu takich zawodników jak Robert Floras, czy Paweł Fertikowski.

A nie podważać rolę międzynarodowych ośrodków rozsianych po Europie, gdzie pracują uznani i doświadczeni trenerzy.

Dyskredytując pracę innych trenerów i manipulując prawdą można osiągnąć inne, niż pożądane rezultaty.

Uważam też za szkodliwe wmawianie, że polski tenis stołowy może dźwignąć do góry tylko ta jedyna aktualnie pracująca grupa trenerska.

Trenerka to konkurencja i sięganie po innych.

Naszym trenerom ciągle powtarzam: uczcie się od innych, lepszych, bo lepszych jest więcej, niż się wam wydaje.

Kiedyś (chyba to był Spielberg) zapytano go, co jest źródłem jego sukcesów?

Padła odpowiedź: mam to szczęście, że moimi współpracownikami są lepsi ode mnie.

Coś w tym jest.

Ja mam wrażenie, że wielu naszych szkoleniowców uważa, że oni są już dobrzy.

Pytam się na jakiej podstawie?

Co znaczy na dzień dzisiejszy w świecie i w Europie polski tenis stołowy?

Czy mamy powody do zadowolenia?

Sam swojego czasu jako młody trener uważałem, że wszystko można osiągnąć własnymi siłami.

Dopiero wyjeżdzając za granicę i poznając w trakcie swojej pracy wielu wspaniałych trenerów i zawodników stwierdziłem, że ja właściwie nic nie wiem.

Jak widzę inni popełniają te same błędy i zapominają, że to inni mogą nas uczyć.

Może wtedy kiedyś przyjdzie czas, że to do nas Polaków będą inni przyjeżdżać po korepetycje.

Parafrazując: Naiwnością jest myślenie, że tylko trenerzy w Polsce odpowiednio wyszkolą i zadbają o naszych tenisistów. Oczywiście, chętnie będą widzieć Polaków w swych ośrodkach, ale w roli trenujących na co dzień w ubogim jeszcze systemie szkolenia i wmawiając im, że to jest jedyna droga rozwoju. Jeśli ktokolwiek zadba o biało – czerwonych, to tylko dobrze wykształceni, i chętnie uczący się od innych szkoleniowcy. I niekoniecznie (przynajmniej na jakiś czas) polscy.

Próbujemy wychować polskich zawodników w polskich warunkach od zgoła 20 lat z miernym skutkiem.

Żaden z polskich zawodników na co dzień trenujący w kraju nie zbliżył się do czołówki europejskiej.

Pragnę też przypomnieć, że to dzieje się w czasach największego kryzysu europejskiego tenisa stołowego od minimum 50 lat.

Jedynymi, którym się udało są Lucjan Błaszczyk i po części Tomasz Krzeszewski.

Jednak tak naprawdę tylko ten pierwszy zaistniał w Europie mieszkając i trenując na co dzień w ośrodku w Grenzau.

Czy droga Bogorii Grodzisk Mazowiecki jest właściwa?

Oczywiście, że tak – tyle, że nie przeskoczymy kilku dekad zaniedbań i prowizorki w parę lat.

Do tego trzeba wizji, szkoleniowców, edukacji, konkurencji, silnej ligi, pieniędzy, determinacji, sensownego systemu szkolenia w kraju, szczęścia, pokory … i wielu, wielu innych czynników.

Zbyszek Stefański

Oryginalny tekst

Ps. Intencją przypomnienia tego tekstu jest chęć dyskusji, bo każdy popełnia błędy. Trzeba z nich tylko wyciągać wnioski. Zreszta i tak większość polskich trenerów polskiej wierchówki z chęcia spaliłaby mnie na stosie. Co mam więc do stracenia? Niech to też będzie odpowiedzią na pytanie jakie są moje intencje.

Z.S

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Komentarze

Piotr Chmielak / 12.04.2017

Witam, nie wiem na jakiej podstawie pan Redzimski takie rzeczy stwierdza bo mieszkając w Austrii miałem kilka okazji przyglądać się jak trenuje grupa w Ochsenhausen. Nigdy nie zauważyłem żeby zawodnicy z innych klubów byli tylko sparingpartnerami. Trener zajmował się nimi tak samo. Ciekawe ilu zawodników z czołówki Europejskiej wychowano w Grodzisku?

NEWSLETTER

Zapisz się do newslettera i bądź zawsze na bieżąco

O nas

Portal www.time-out.pl powstał w głowie 2 osób Zbyszka Stefańskiego i Rafała Kurowskiego. Nie udało mi się ustalić dokładnej daty rozpoczęcia naszej działalności. ale po kolei....
Czytaj więcej

Na skróty

Facebook

Znajdź nas na Facebooku