Gorący news

Zapraszamy na zakupy do sklepu stacjonarnego i internetowego www.ustefiego.pl

 

<

Święte krowy

Nie czuję się gorszym trenerem, niż Michał Dziubański, czy Tomasz Krzeszewski.
Chętnie bym podyskutował w obecności prezesów, szefa wyszkolenia o priorytetach szkoleniowych polskich kadr.
I byłaby to dyskusja do bólu merytoryczna (czytaj masakra).
Dlatego chcę się wypowiedzieć w paru kwestiach.

Do Tomasza Krzeszewskiego:

Jeszcze brzmią mi w uszach świętej pamięci słowa Andrzeja Kawy.

Opowiadał mi jak w okresie niespełna roku TK nie zorganizował żadnej akcji szkoleniowej.

Obstawiał tylko parę wyjazdów w roku na najważniejsze imprezy.

Ale całoroczną pensję brał.

Dla mnie skandal, ale dla naszych prezesów już nie.

Układ ostródzki Waldowski -Czyczel -Krzeszewski wspaniale się sprawdzał.

Tylko dla kogo, czy czego wspaniale?

Na pewno nie dla dobra polskiego tenisa stołowego.

Do tej pory mi stoją przed oczyma wywiady TK, gdzie skarżył się na złe losowania i, że trafiał tylko na Chińczyków.

Jak sam twierdził z nimi polska kadra jest bez szans.

Ręce znowu opadają, bo jak tu nauczyć innych (czytaj swoich podopiecznych) wygrywać, gdy się samemu jako trener nie wierzy, że można ograć najlepszych.

Poza tym w ciagu już chyba 10 lat nie zdobył ze swoim zawodnikiem żadnego medalu singlowego na imprezach rangi mistrzowskiej.

I to w czasach, gdzie pingpongowa Europa dołuje jak nigdy, a medale singlowe zdobyli już chyba zawodnicy wszystkich innych – w tym nierzadko egzotycznych dla tenisa stołowego – europejskich nacji.

Dyjasa nie liczę, bo to jego zawodnik jak mój, a poza tym trenuje w Niemczech.

Michał Dziubański dostał w spadku najbardziej utalentowaną w historii polskiego tenisa stołowego grupę dziewczyn.

Li Qian, Ksenia,  Szczerkowska, Kusińska, Szymańska, Grzybowska i inne.

I co po latach?

Polka chińskiego pochodzenia trzyma polski tenis stołowy, a żadna rodowita Polka nie zdobyła ważnego medalu singlowego na imprezie rangi mistrzowskiej.

Z uporem maniaka stawia na 2 zawodniczki kompletnie ignorując inne.

Jak to obronić przed dobrym szefem wyszkolenia, czy prezesem znającym się na rzeczy?

Normalnie nie byłoby szans.

To polityka spalonej ziemi, bo co i kto zostanie po obydwu paniach?

Co ma do zaproponowania Michał Dziubański żeńskiemu tenisowi stołowemu, gdy Natalia Partyka i Katarzyna Grzybowska zakończą karierę?

Kto będzie reprezentował Polskę potem?

Nawet najbardziej utalentowane zawodniczki nie mają szans podjąć pałeczki, bo mają mniej mniej startów międzynarodowych, niż przeciętna zawodniczka kadry landu w Niemczech.

Jaki prawem tak długo obydwaj panowie piastują tak zaszczytne funkcje?

Kto i na na jakich zasadach ich rozlicza?

I jakie w końcu argumenty przekonują kolejnych szefów wyszkolenia i prezesów?

Czy nie ma w kraju lub za granicą innych, lepszych?

Sam nie czuję się gorszym trenerem od obydwu panów.

Mam o wiele dłuższą praktykę, setki medali rangi mistrzowskiej w Polsce i w Niemczech.

Do tego to, co bezcenne – mam swoich wychowanków, czego obydwaj panowie nigdy nie doświadczyli.

Mam medale z ME, ale takich jest w Polsce, czy Europie wielu.

Jednak, by być TYM trenerem trzeba mieć to COŚ poparte ciężką praca.

Ale po co to COŚ jak w Polsce można wskoczyć na stanowiska kadry trenerów kadry bez jakiejkolwiek wcześniejszej praktyki trenerskiej.

Ale widać taka polska szkoła.

Jak to może motywować innych, może lepszych trenerów do wizji pracy z kadrą Polski?

Stołki od lat są pobstawiane przez dobrych byłych zawodników.

A wszystkie statystyki mówią, że wybitny zawodnik bardzo rzadko jest dobrym trenerem.

W odwrotnej sytuacji zdarza się to znacznie częściej.

Nigdy nie zapomne jak swojego czasu Leszek Kucharski na początku swojej pracy trenerskiej uczył flipa forhend swojego podopiecznego.

Za każdym razek pokazywał mu flipa, a ten go nie mogł dobrze wykonać.

Pan trener dziwiąc się raz po raz w nieskończoność brał w rękę rakietkę i bez ustanku osobiście mu pokazywał.

Po czym kazał mu naśladować.

Ten po półgodzinie był tak zestresowany, że w młodym wieku groził mu zawał….

Potem na obozie przed ME juniorów przejmując kadrę po niżej podpisanym zaserwował bezpośrednio przed ME obóz z piłkami lekarskimi.

Efekt – kilka miejsc gorzej na ME juniorów  (i to w ostatnim roku juniora), niż w przypadku niżej podpisanego 2 lata wcześniej (zawodnicy w pierwszym rok juniora).

Takich przykładów, zaniedbań, braku wiedzy – a co najgorsze zwykłego lenistwa – można mnożyć.

Ale to tak na marginesie.

Pytam się więc na jakiej zasadzie dalej wierzyć w kolejne prywatne teorie obydwu panów (MD, TM) na temat przyszłości kadry Polski?

Jakie ku temu mają argumenty?

Dla mnie żadne.

Czy ich prywatne, osobiste wizje mają wciąż determinować polski tenis stołowy?

Chętnie bym uczestniczył w szerokiej dyskusji na argumenty z moją wizją, bo ja sobie kitu nie dam wcisnąć.

Dajcie innym popracować.

Zbyszek Stefański

 

 

 

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

NEWSLETTER

Zapisz się do newslettera i bądź zawsze na bieżąco

O nas

Portal www.time-out.pl powstał w głowie 2 osób Zbyszka Stefańskiego i Rafała Kurowskiego. Nie udało mi się ustalić dokładnej daty rozpoczęcia naszej działalności. ale po kolei....
Czytaj więcej

Na skróty

Facebook

Znajdź nas na Facebooku