Gorący news

Zapraszamy na zakupy do sklepu stacjonarnego i internetowego www.ustefiego.pl

 

<

Gra obronna

Już tak się utarło, że jeśli Polak gra na jakimś międzynarodowym turnieju z obrońcą, to z reguły przegrywa. I nawet czasami po losowaniu przed jakimś turniejem pojawiają się komentarze typu: ”Polak na pewno przegra”. Niestety muszę przyznać, że z reguły się to sprawdza.

Image

Hou Yingchao/ fot. Schillings

Ale zamiast krytykować może warto się zastanowić dlaczego tak jest?

Problem ten przecież nie jest nowy, ciągnie się już od dziesięcioleci.

W latach 80-tych w czasie eksplozji talentów Andrzeja Grubby i Leszka Kucharskiego funkcjonowały dziwne i śmieszne teorie na temat gry obronnej. I wypowiadali je wtedy najwięksi polscy trenerzy. Komentarze typu ”obrońca to sparingpartner”, „obrońca i tak nie ma szans na osiągnięcie wyniku” słyszało się na co dzień.

Wiem coś o tym, bo sam jestem obrońcą i doświadczałem tego na własnej skórze.

Jak się wybierało kandydata na obrońcę to tylko takiego, który nie miał zbyt dużo talentu, lub kiedy zaczynał grać w ping-ponga za późno, bądź, kiedy był pingpongowym antytalentem. Za tymi stwierdzeniami i postępowaniem krył się nie tylko brak wizji grupy treningowej. Wizji, gdzie obrońca ma bardzo ważną rolę do spełnienia. Widać też było brak wiedzy jak ten trening powinien wyglądać. I jej brak ukrywało się w/w stwiedzeniami. Czyli tworzono teorie zastępcze nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Trening obrońcy jest bardzo specyficzny. Wymagający oddzielnej wiedzy, dużej ilości czasu i siermiężnej pracy przez lata.

Warto w tym miejscu zastanowić się i wypunktować jakie ma znaczenie trening z obrońcą:
– uczy gry na kombinowane okładziny
– wymaga zupełnie innej taktyki
– uczy grać na piłki zagrywane z różną rotacją
– wyrabia czucie piłki
– uczy reagowania na szybko zmieniające się warunki gry
– zwiększa doświadczenie zawodnika
– wyrabia siłę i wytrzymałość specjalną
– uczy „czytania rotacji”

Dziwi mnie ówczesna ignorancja w tym temacie. Tym bardziej, że przykład Leszka Kucharskiego pokazywał zupełnie coś innego. Pamiętam, że przy każdej nadarzającej się okazji Leszek chętnie trenował z obrońcami: na dwutygodniowym zgrupowaniu przed ME w Pradze w 1984 roku, trenowałem z Leszkiem praktycznie codziennie. Nierzadko po 5-6 godzin dziennie. A potem przegrał dopiero w finale, minimalnie z Perssonem, zostając wicemistrzem Europy.

Ówczesna czołówka kraju, poza Leszkiem Kucharskim i później Andrzejem Grubbą, praktycznie ośmieszała się w grze z obrońcami. A Jerzy Florczak, jeśli był w formie potrafił ogrywać samego Grubbę. I czynił prawdziwe spustoszenie wśród pozostałych kadrowiczów. Była to też po części wina samych zawodników, ponieważ sami niezbyt chętnie trenowali z obrońcami. Trening z defensorem jest bowiem bardzo ciężki, specyficzny i wymagający bardzo dużej koncentracji.

Nieumiejętność gry na obronę utrudniła lub przekreśliła szansę na dobrą grę już wielu zawodników. Z tego wychodzi prosty wniosek, że umiejętność gry na obronę jest warunkiem dojścia na szczyt.

Na szczeblu centralnym zmienił to dopiero Jurek Grycan. Jednym z powodów jego pracy w AZS AWF Gdańsk była właśnie różnorodność stylów gry, jakie zastał w nowej grupie treningowej, gdzie obrońca spełniał bardzo ważną rolę. Bowiem dobry zawodnik tego stylu gry winduje pozostałych do góry. Mówi zresztą o tym w swoim wywiadzie na naszej stronie.

Z tej grupy wyszła Ania Januszyk, Michał Dziubański i jeszcze wielu medalistów MP i zawodników kadry narodowej.

Z drugiej jednak strony nie można tak do końca winić tylko i wyłącznie samych zawodników za częste porażki z obrońcami. Gdzie mieli się nauczyć gry przeciw obrońcom, skoro Polska w ciągu ostatnich 25 lat wyszkoliła może 3-4 niezłych obrońców. A do tej pory pokutują takie zachowania jak traktowanie obrońcy jak jakiegoś „pinpongowego dziwoląga”. I zawodnika, który jeśli coś wygra, to tylko dzięki dziwnym okładzinom. Musimy wreszcie zrozumieć, że tak jak atakujący wygrywa na skutek coraz szybszych desek, okładzin, czy efektu świeżego kleju, tak obrońca wygrywa dzięki czopom, zmienności rotacji, czy inteligencji w grze.

Dziwi mnie trochę fakt powielania błędów, od lat, przez znane ośrodki, czy kluby, w których w wielu przypadkach nie szkoli się obrońców. Tymczasem jest to niezbędny warunek do progresji wynikowej całej grupy treningowej.

W Niemczech defensorzy odgrywają znaczącą rolę i potrafią zdobywać najwyższe laury. Ostatnie sukcesy Ivancan w kategorii kobiet, czy Filusa wśród mężczyzn mówią same za siebie. W azjatyckich potęgach tenisa stołowego nie posiadanie klasowego defensora zawodnika jest właściwie nie do przyjęcia. Zawodnicy chińscy, koreańscy, japońscy są światową czołówką. I mają na „rozkładzie” najlepszych z Europy. Na przedostatnich MŚ dwóch obrońców było w pierwszej 8 singla. Wszystko to coś oznaczy i pokazuje!

Mamy być może szansę dochować się naprawdę klasowego obrońcy. Chyba nigdy w historii występów na ME nie mieliśmy przypadku awansu do ćwierćfinału obrońcy Polaka. Bardzo się ucieszyłem latem zeszłego roku, kiedy Hubert Byszewski to uczynił.

To jest nasz skarb. Inwestujmy w tego chłopaka. A skorzysta na tym nie tylko on, ale i wielu innych.

Na końcu jeszcze jedno. Tyle się mówi o zwiększeniu atrakcyjności naszej dyscypliny. Dla kibiców, dla mediów, dla sponsorów. I każdy, kto się trochę zna na pingpongu, wie, że najbardziej atrakcyjne gry są z udziałem obrońcy. Szkolmy obrońców, a tenis stołowy się sam „obroni”…

Z.Stefański

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

NEWSLETTER

Zapisz się do newslettera i bądź zawsze na bieżąco

O nas

Portal www.time-out.pl powstał w głowie 2 osób Zbyszka Stefańskiego i Rafała Kurowskiego. Nie udało mi się ustalić dokładnej daty rozpoczęcia naszej działalności. ale po kolei....
Czytaj więcej

Na skróty

Facebook

Znajdź nas na Facebooku