Jest czas Świąt Bożego Narodzenia. Zbliżamy się w nich do drugiego człowieka. Przez tę parę dni jesteśmy chyba trochę lepsi dla innych, a przynajmniej staramy się tacy być. Dajemy siebie więcej innym.
Piszę to dlatego w tym czasie, ponieważ może będzie łatwiej zrozumieć przesłanie tego felietonu.
Rzecz będzie właśnie o sprawie mało popularnej w czasach, gdzie pieniądz wielu ludziom przesłania wszystko – o zawodowej misji jaką trener ma do spełnienia w stosunku do swojego zawodnika.
Jestem pewnie idealistą, ale uważam, że praca trenera to nie tylko ciągła walka o wynik. Kto tylko tak postrzega ten zawód jest dla mnie zwykłym karierowiczem.
I ja miałem w swojej dość już bogatej karierze szkoleniowca okresy , gdzie parłem bardzo mocno próbując udowadniać, że jestem najlepszym trenerem świata. Mam jednak nadzieję, że mimo wszystko nigdy nie przekroczyłem tej płytkiej granicy – jakże w takim myśleniu łatwiej do przekroczenia – przedmiotowego traktowania zawodników.
Trener powinien być ze swoim zawodnikiem na dobre i na złe bez względu jaki pułap umiejętności jego wychowanek osiągnął. Zawsze mnie mierzą szkoleniowcy, którzy po przysłowiowym „przeżuciu” zawodnika bez słowa lub na zimno rezygnują z jego „usług”. Takie towarowe postrzeganie zawodnika urąga według mnie wszelkiej etyce, moralności i kulturze.
Oczywiście, że sport wymusza w swojej istocie eliminacje słabszych i promocję lepszych.
Szczególnie wyraźnie to widać na poziomie wyczynu.
W tym momencie można i trzeba zadać pytanie: no dobrze, ale jak pogodzić te rzeczy o których pisałem wcześniej z eliminacją jednych i stawianiem na innych?
Recepta jest prosta, choć taka trudna: dawanie siebie w codziennej pracy i rozmowa – dialog.
Jeśli zawodnik czuje się ważnym partnerem. Jeśli trener z nim rozmawia. Jeśli jest świadomy oczekiwań trenera to i łatwiej mu potem zaakceptować jego decyzje.
Jakże często można spotkać się z arbitralnymi decyzjami, czy opiniami szkoleniowców, działaczy, trenerów, dziennikarzy. Nie wnikając w odczucia zawodników – przecież najważniejszych osób w całym tenisie stołowym – bardzo często ich tym krzywdzą.
W swej pracy nierzadko musiałem decydować o kimś kosztem kogoś innego. Nie twierdzę, że moje decyzje były zawsze słuszne, bo nie były. Ale wiem jedno, że dialog z moimi podopiecznymi pozwalał na wyjaśnienie wszystkich spornych spraw.
Zachęcam więc do takiego sposobu postępowania.
Nie trzeba mieć skończonych studiów, dotatkowych fakultetów, tytułów naukowych, żeby zrozumieć jedną rzecz: że zawodnik to człowiek, który myśli i czuje.
Zbyszek Stefański
Portal www.time-out.pl powstał w głowie 2 osób Zbyszka Stefańskiego i Rafała Kurowskiego. Nie udało mi się ustalić dokładnej daty rozpoczęcia naszej działalności. ale po kolei....
Czytaj więcej
Dodaj komentarz