Gorący news

Zapraszamy na zakupy do sklepu stacjonarnego i internetowego www.ustefiego.pl

 

<

Wina Chińczyka, part 3.

Wina Chińczyka, part 3.

Zapowiadając powstanie Narodowej Strategii Rozwoju Tenisa Stołowego do 2034, jedną z przyczyn zastoju w polskim tenisie stołowym określono, jako „winę Chińczyka”. Tezę tę oparto na ocenie osób znających chiński oraz zafascynowanych ich kulturą, w tym podejściem do sportu.

Czy dominacja chińska w tenisie stołowym może być przyczyną zastoju rozwoju tego sportu w Polsce? Gdyby tak było, to byłoby to genialne usprawiedliwienie, proste i dla każdego zrozumiałe, ale według mnie to nie jest prawda. Europa panowała w tenisie stołowym całe lata 70. i 80., co odbiło się pozytywnie na tej dyscyplinie w Polsce, gdzie boom na tenis stołowy był popularny do końca lat 90. Później zaczął się powolny regres, szczególny regres w postaci odpływu narybku od dyscypliny. Czy dominacja Europy odbiła się negatywnie na Chinach i pozostałej Azji, raczej nie, ale zmobilizowała te nacje do szukania rozwiązań właściwych dla ich kultury i organizacji.

Był czas, gdy w Polsce było prawie 2000 klubów, w których szkolono zawodników, co przekładało się na ponad 20000 zarejestrowanych graczy. Jeśli spojrzeć teraz na liczbę klubów (nieco ponad 600) i liczbę wydanych licencji zawodniczych ok. 10 000 z tego niecałe 4% stanowią najmłodsi adepci, to włosy stają dęba [jedną z prawdopodobnych przyczyn problemów naborowych było zerwanie tradycyjnych więzi klub – szkoła, co było wynikiem reformy edukacyjnej i organizacyjnej szkolnictwa podstawowego]. Z kolei kondycja polskiego kobiecego tenisa stołowego jest tak tragiczna, że aż rodzi się fundamentalne pytanie, czy jeszcze warto reanimować, czy koszty nie przewyższą korzyści.

Parę lat temu na spotkaniu działaczy klubowych superligi prezentowałem program modernizacji polskiego tenisa stołowego, by uratować go przed rychłym upadkiem. Zarząd i działacze nawet nie podjęli dyskusji, choć muszę podziękować za to, że dano mi go zaprezentować.

Wielkim problemem polskiego tenisa stołowego jest brak dyskusji, brak wymiany poglądów, co skutkuje tym, że nie ma zaczynu do rozwoju, jest zastój intelektualny, organizacyjny, szkoleniowy, rozgrywkowy, za to kwitnie klientelizm.

Gdy na początku XXI zaczęto leczyć chorobę braku wyników przez adopcję zawodników Han, zresztą wzorem innych krajów UE, liczono na skok jakościowy, tylko – czego? Czy ściągnięcie pewnej zawodniczki przyniosło pożytek polskiemu kobiecemu tenisowi stołowemu? Według mnie żaden, co najwyżej klubowi, do którego została ściągnięta i działaczom tego klubu. Polskie zawodniczki nie skorzystały z możliwości treningu z tak dobrą zawodniczką, a awersja jej opiekunów do treningów z kadrą kobiet jest powszechnie znana, doszło do tego, że państwo polskie, (czyli za nasze pieniądze) opłaca tej zawodniczce osobistego sparingpartnera wskazanego przez jej macierzysty klub. Dla mnie jest to przekręt dekady i przykład lekceważenia kadry narodowej kobiet oraz jak nisko można upaść, by za kawałek krążka na szyi zgodzić się na degradację pozostałych zawodniczek.

W przypadku męskiego tenisa stołowego, było lepiej, choć nie tak dobrze jak powinno być, bo i ściągnięci Chińczycy nie okazali się orłami, co najwyżej pustułkami, a i ich znajomość technik szkoleniowych nie okazała się na tyle dobra, by przekazać tą wiedzę polskim trenerom, czy podnieść jakoś szkolenia polskich zawodników.

Obecny zarząd (lub co niektóre osoby z tego zarządu) postawiły znaną już diagnozę, że przyczyną złego stanu polskiego tenisa stołowego są Chińczycy, nie wiem, jakie badania przeprowadzony, by taką diagnozę postawić, lecz ja myślę, że to błędna diagnoza, że za obecny stan polskiego tenisa stołowego ponoszą poszczególne zarządy PZTS włącznie z obecnym, który nie potrafi prawidłowo zdiagnozować przyczyny i robi to powierzchownie, być może pod własne potrzeby.

W następnej części „Winy Chińczyka, part 4” przedstawię zarys Narodowej Strategii Rozwoju Tenisa Stołowego na lata 2020 –2028, z zaproszeniem do dyskusji, by stworzyć społeczny program, jak zahamować i rozwinąć polski tenis stołowy w takiej perspektywie czasowej, żeby mieć szansę dojrzeć jej skuteczność.

Ps. dzięki Markowi Rzemkowi za zaprezentowanie mini podstaw szkoleniowych dla poszczególnych etapów rozwojowych zawodnika, zawodniczki.

Linki zaprzyjaźnione:

Wina Chińczyka, part 2; czyli Ad vocem panu Janowi.

 

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

NEWSLETTER

Zapisz się do newslettera i bądź zawsze na bieżąco

O nas

Portal www.time-out.pl powstał w głowie 2 osób Zbyszka Stefańskiego i Rafała Kurowskiego. Nie udało mi się ustalić dokładnej daty rozpoczęcia naszej działalności. ale po kolei....
Czytaj więcej

Na skróty

Facebook

Znajdź nas na Facebooku